Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/13

Ta strona została skorygowana.

Kawa czarna z czego była gotowaną, nie potrafię powiedzieć. Była czarna wprawdzie — lecz żeby jej nazwisko kawy dać można, wątpię. Smutna jest przyszłość tego kraju... żal mi go. Nie powiem jeszcze co zrobię z wieczorem — i czy się na teatr wybiorę.
Gdzie Florek miał głowę gdy pakował. Znowu widzę, że angielskich ręczników nie zabrał... a hotelowych tknąć się boję.


14. Maja.

Dwa te dni poświęciłem odwiedzinom. Pierwszy krok naturalnie do comtesse Marie, przyjaciółki Mamy, która się mnie już spodziewała. Zamówiłem powóz wcześnie. Wychodzę, patrzę, stoi jakiegoś coś dosyć obszarpanego, chabety mizerne, woźnica w liberji zbrukanej. Miał to być więc powóz dla mnie. Zrobiłem awanturę w hotelu — za kogo mnie biorą, żebym się czemś podobnem mógł wybrać! Ludzie zuchwali, gbury, ledwiem się czegoś, nieco mniej niechlujnego doprosił. Patrzyli na mnie ze zdumieniem utrzymując, że tu nawet książęta nie są tak wymagający...
Dom, w którym mieszka hrabina, acz nie odpowiedział wyobrażeniu mojemu — dosyć porządny. Zajmuje całe pierwsze piętro. Znalazłem ją tak, jak mi Mama opisywała, osobą milą bardzo, bardzo pię-