Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/210

Ta strona została skorygowana.

było potrzeba, nie zapominając o felczerze. Spotkanie ma nastąpić pojutrze. Im prędzej tem lepiej.
Po wyjściu Serafowicza nagliłem Stefana, ażeby mi opowiedział, jak się pojedynek miał odbyć. Zdaje się, że Stefan sam szczegółów nie wie.
— Będziecie się strzelać — sekundanci dystans wyznaczą... chybicie się oba, jako ludzie spokojni i nie krwiożerczych temperamentów — i po wszystkiem... Na Serafowicza można się spuścić... tysiąc podobnych spraw prowadził, zawsze z honorem i wedle prawideł. Nie było nic do zarzucenia. Zresztą, cóż u kroć, toć ja tam będę i dopilnuję... Do domu już nie pojadę, aż to zbędziemy.
Uściskałem go i na tem się skończyło; jutro idę tylko do Starosty, bo Mama tego wymaga.


13. lipca.

Dla odmiany idąc do Wandy, Stefana z sobą wziąłem, który się zgodził najchętniej przypomnieć dalekim krewnym. Rzadko podobno bywał u nich, chociaż mi się przyznał, że im ukradkiem zboże i spiżarniane zapasy posyłał.
— I dlatego widzicie — rzekł, nie bywałem tam, bo Starosta się rozczulał, dziękował, a ja tego sla-