Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Papiery po Glince.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

tego najwięcej przypomnienia lepszych czasów, które tem droższem jest, im człowiek dalej w lata zachodzi.
Rozbawiała go i Różynka — a mało co uczynić mogła; patrzał na nią jak w tęczę, słuchał ponury, aż się uśmiechnął, potem ją pod brodę pogładził.
— Wszystkieście wy takie, daj ty mi szatanie pokój...
Jednego ranka, byłem jeszcze w stajni, słyszę rozmowę w podwórzu — wołanie, bieganina, anim mógł się domyśleć, co takiego... Pytam — powiadają, książę chce folwarki objeżdżać, konie żeby były natychmiast gotowe.
Jużto w Nieświeżu żeby książę o północy kazał sześciu cugom w jeden kwadras wystąpić, i tegoby dokazali mastalerze, bo miał przednich; w pogotowiu jeden, dwa stały z kolei ubrane, powozy posmarowane, ludzie odziani, tylko się zmieniali. Więc gdy książę pan rozkazał, duchem było gotowe. Słyszę, już i mnie nawołują, żebym z księciem jechał. Lubił mnie tak czasami, gdy mu na fantazją przyszło. Anim wiedział: dokąd, poco, na jak długo; ledwiem się odziać czas miał i konia sobie kazać podać, gdy już książę wojewoda w ganku stał chustką machając — konie dawać.
Spojrzałem nań; mieliśmy po folwarkach jeździć, ale książę wdział strój jak od wizyty, czego znów dla ekonomów nie czynił — tknęło mnie. Wyjeżdżamy z miasteczka za groblę, — pyta się koniuszy — dokąd? — Do Tyszowa... Zmiarkowałem, że za panią Zoryną zatęsknił. A było zwyczajem to powszechnym, iż gdy książę dokąd przybyć miał, zawsze choćby sekretnie wprzódy oznajmywano, aby nie do rzeczy nie zastał i żeby się też szlachcic czas miał przygotować. Tu zaś za późno było i ani już sposobu, bo dwór musiał porządku pilnować i nikomu się ukradkiem oddalać nie było wolno. — No — rzeknę ja sobie — przysłuży mu się odwiedzinami, gdy go znienacka w dezabilku zastanie, a jejmość może przy kurach. Bo choć Zoryna się wychowała w pańskich pałacach i w nich życie spędziła, przecież każdy to wie, że gdy się kobieta na