Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/266

Ta strona została skorygowana.

nudzić swemi grzecznościami — cóż mu się znowu dzis stało? Quelle mouche l’a piquée?
— Nie wiem, tą muchą chyba mogłaby być majorowa, której, pomimo wszystkich jej usług, nie cierpię — rzekł książę. — Ale cóż to pięknej Sylwji szkodzi, gdy ma więcej adoratorów?
— Wszyscy oni są mi nieznośni, a ja wolę żadnego nie mieć! — odezwała się Sylwja. — Miałażby majorowa — czego nie przypuszczam, zrobić mu jaką niedorzeczną nadzieję?.
Szambelanówna spojrzała na księcia, jakgdyby jego posądzała, ale Pepi ruszył ramionami i uśmiechnął się obojętnie, widać nie poczuwając się do grzechu.
— Jeśli piękna Sylwja mnie o taką zbrodnię posądza, to się bardzo myli — rzekł krótko.
— I nie domyślasz się książę kto mnie zaszczycić mógł swą opieką i narzucić nieznośnego Francuza? — zapytała Sylwja.
— Mówiłem już, posądzam tylko zawsze nadto domyślną i zbyt usłużną majorową — odparł książę. — O innych przypuszczeniach mówić nie chcę, bo mogłyby być fałszywe.
— Mniejsza już o sprawcę tego figla niesmacznego — zawołała szambelanówna. — Książę mógłby mi tę łaskę uczynić i uwolnić mnie od barona... Wiem, że się narazić księciu nie zechce...
— Tak, ale moja interwencja — dodał książę — byłaby niepotrzebnie kompromitującą.
— A! zdaje mi się, — szepnęła Sylwja smutnie — że ja już dostatecznie jestem skompromitowaną!
Ktoś nadchodzący przerwał tę rozmowę, a Beaumont, jak rozpoczął dnia tego, une cour assidue, tak nie zrażony niczem, dotrwał w swych obowiązkach aż do powrotu z kuligiem Pod blachę.
Tu Sylwja uciekła się pod opiekę pani de Vauban i potrafiła się takim opasać łańcuchem, iż baron, nie mogąc do niej dostąpić, musiał się ograniczyć wzdychaniem zdala na uboczu.
Pan baron de Beaumont, kawaler św. Ludwika,