Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/267

Ta strona została skorygowana.

mówiący często i wiele o swych aljansach z pierwszemi rodzinami dawnej Francji, niegdyś wojskowy — był jednym z tych cadet de famille, którzy, oprócz pięknego imienia i praktycznego wychowania w salonach, nic nigdy więcej nie mieli.
Rewolucja pozbawiła go rozpoczętej karjery, ale więcej mu nic nad nią nie odebrała.
W znaczeniu nawet urósł jako emigrant, a ci panowie, coby za dawnych czasów, u dworu Ludwika XVI, ani nań spojrzeć nie chcieli, teraz się z nim obchodzili poufale, jako z męczennikiem wspólnych zasad i przekonań jednych wyznawcą.
Uśmiechało mu się wyzyskanie tego położenia przez bogate ożenienie. Słyszał on, że córka pana szambelana miała po ojcu znaczny odziedziczyć majątek, znajdował ją w najlepszem towarzystwie, uroczo piękną, wychowaną starannie, czegóż mógł więcej pragnąć dla siebie?
Wprawdzie, chociaż żadne szczegóły uszu jego nie doszły, słyszał coś o tem i widział sam, że Sylwja bardzo się księciu podobała, mówiono, że książę był w niej zakochany, że ona nie była dlań obojętną — to wszystko nie stanowiło przeszkody, nie zrażało go wcale, prędzejby jeszcze pociągnąć mogło.
Nie były we Francji bezprzykładne małżeństwa z rachuby i dla protekcji, a synowiec króla w oczach barona miał niemal prawa książąt krwi, którym i dozwalano i przebaczano wiele.
Baron w początkach nieśmiało zabiegał około pięknej panny, dając jej poznać tylko, że gotów jest podać rękę do ołtarza... Zdawało mu się, że położenie szambelanówny mogło ją uczynić powolną, że książę mógłby mu pomagać. — Rachuby omyliły, — Sylwja ani chciała nań patrzeć, baron powiedział sobie, że panna musi mieć wielkie nadzieje i ufność w przyszłość, gdy się nie śpieszy wychodzić za mąż.
To w oczach jego wartość skarbu podniosło.
Nie nabijał się już zbyt natrętnie — czatował tylko.
Tymczasem pocieszał się i zabawiał łatwiejszemi,