Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

144
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

charz, appartamenta, wszystko to jak najokazalsze, a może aż do zbytku było wyprężone i pokaźne.
Musiał więc Szarski przejść przez dwoiste meldunki lokajów i kamerdynerów, aż go nareszcie wpuszczono do gabinetu pana Adama. Pan Adam był do niepoznania przerobiony na wielkiego pana i człowieka miejskiego; dumy przybyło mu jeszcze.
— A! to pan! rzekł nie wstając z fotelu i skłoniwszy tylko głową na widok bardzo skromnie odzianego krewniaka, a nie przestając na stole wśród kupy nagromadzonych papierów szukać jakiegoś zawieruszonego listu.
— Czytaj pan ten list, dodał nareszcie dobywając szarą ćwiartkę: to ręka ojca pańskiego.
Stanisław pochwycił pismo ręką drżącą i okiem przebiegł je niespokojném. Sędzia pisał w niém do kuzyna, oświadczając na początku: że braknie mu sił, by do wyrodnego zwrócić się dziecka; że go zaklina, aby wszelkiemi środkami zapobiegł wstydowi, jaki na familię sprowadzić może ożenienie jego z Żydówką, z wychrzcianką...
Zaklinał w ostatku, żeby przez wpływy swe pan Adam starał się gdzie pomieścić Stanisława... wywieźć go z Wilna, lub t.p. Jeżeliby zaś to wszystko nie pomogło, stanowczo zakazywał synowi nosić nazwisko Szarskich, i zapowiadał, że się go wyrzecze aktem urzędowym.
W miarę jak to czytał Stanisław, słabo mu się robiło, oczy zapłoniały, serce biło; a pan Adam, widząc ten upadek ducha w człowieku, którego gwałtowności się obawiał, widocznie brał górę i coraz sroższą robił minę.