Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.

155
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

cięcie jego od społeczności i duchownego jéj żywota, niezmiernie ważną stanowi przyczynę częstego niepoznania się na pisarzu.
Człowiek zostawiony sam sobie, idzie powolniéj, braknie mu pobudek zewnętrznych do myślenia, do rozwijania się; kierunek wreszcie tego rozwoju niepewny: społeczność otaczająca popycha, podbudza, steruje, i ulegając wpływowi człowieka, sama nań przeważnie wpływa.
Sam z sobą człowiek dziczeje i chętnie zatrzymuje się na wyrobioném stanowisku, z którego tylko oppozycya, walka, do nowéj pracy powołać go może, jak trawę do wzrostu zmusza kosa człowieka...
Parę lat upłynęło od czasu, gdyśmy rzucili Stanisława, i po nich wielce go zmienionym znajdujemy: los jego ten sam, ale człowiek, co go znosi, inny.
Ciężką boleścią opłacił on niespodziane zniknienie ukochanéj Sary, która jak meteor zabłysła w jego życiu, mignęła i znikła na zawsze. Pozostał mu po niéj nieuleczony smutek i niedowiarstwo w szczęście ziemskie.
W początku szukano starannie jéj śladów wszelkimi możliwemi środkami, w Wilnie, w Kownie, po kraju, gdzie tylko przypuścić było można, że się rodzina Dawida ukrywała; ale wprędce dowiedziano się, że kupiec sprzedawszy całą nieruchomą majętność, sklepy, dom w Wilnie, znikł z kraju, i jak Żydzi utrzymywali, do Pruss się miał wynieść.
Co się stało z Sarą, nikt nie wiedział. Dawny jéj mąż, w skutek rozwodu, wedle prawa, przez samą jéj ucieczkę sprowadzonego, ożenił się raz drugi, i żył obcy zupełnie rodzinie dawniéj z nim połączonéj. Nawet starego Abrama i żony jego, istot, jak się zda-