Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/177

Ta strona została uwierzytelniona.

167
POWIEŚĆ BEZ TYTUŁU.

nawet nie umiała języka, a nie czytywała nic nad artykuły Rewiewerowskie, i pochwytała tylko luźne myśli a raczéj pochewki, w których myśl była i formułki, puszczała się w wykłady panteizmu i obronę hegelianizmu, zagrożonego, jak mówiła, przez obskurantów. Tu więc na jéj wieczorach ułożono w obronie idei, zasad, ducha, postępu i tym podobnych wielkich słów, które jak chorągwie powiewały nad paplaniną téj czeredy — wydawać pismo zbiorowe.
Nie było wówczas nic łatwiejszego nad takie wydawanie, które mógł przedsięwziąć kto miał czém prospekt napisać i za co go wydrukować. Prospekt tylko gęsto szpikowano wyrazami: cywilizacya, idea, synteza, analiza, duch (ducha dodawano nie żałując)... obiecywano wiele, rozdawano tymczasem bilety prenumeracyjne w imię cywilizacyi, a zresztą rachowano na pieniądze z prowincyi, na artykuły z prowincyi, na współczucie kieszeni ogółu. Jaki taki prosty dzieciak natury, nie ze wszystkiém nawet od piersi jéj odłączony, przysyłał zaraz rzecz o duchu, ze stanowiska... jakiegoś tam skreśloną, inny rzecz o postępie, trzeci poezyę do Pauli, czwarty paszkwil jakiś pod pozorem powieści, inny pod pozorem krytyki zemstę... i tak pierwszy zeszyt w świat puszczano z godłem: Junctis viribus. O drugim i trzecim rzadko była mowa, a gdy zabrakło myśli, wytrwałości, nauki, cierpliwości i sumienia, zrzucano winę na ogół. Jest to po części historya wielu a wielu u nas pism zbiorowych. Na coś podobnego zbierało się u pani Lidzkiéj, na któréj kolanach wykołysał się prospekt, karmiony przez zapuchłą ową muzę mlekiem filozofii.
Bazylewicz był jego ojcem, ale posłuszny inspiracyi Egeryi, poprawiał go póki chciała i jak pragnęła,