Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/218

Ta strona została uwierzytelniona.

208
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

zostałe egzemplarze jakiegoś dziełka pobrał z ustępstwem ośmdziesięciu procentów, dając dwadzieścia za sto kulfonami i wytartą monetą.
— Wieczorem Stanisław jechał za parą młodą, nie poznawszy jeszcze narzeczonéj, na Antokol, bo ślub odbyć się miał u Ś. Piotra. Dopiero przy wysiadaniu spojrzał na wyświeżoną wdowę, która w białéj sukni jeszcze się żółciejszą i czarniejszą wydała, niż w codziennym czarnym szlafroczku.
— A! żebyś ty znał jéj duszę! szepnął mu pan młody, widząc po twarzy poety zdumionéj, jakie wrażenie na nim robiła jego ukochana.
Po ślubie, razem z nową parą, zajechali do oświeconego domu, w którym zebrała się cała literatura, obchodząc gody tak dla niéj płodnemi być obiecujące.. Pani Bazylewiczowa spojrzała ciekawie na Szarskiego, i obejrzawszy go bacznie, westchnęła jakoś dziwnie, snadź inaczéj go jéj opisywano. Reszta gości z podziwieniem jakiémś i wstrętem oglądała tego intruza, którego zawsze miała za dziwadło, a znalazła bardzo pospolitym człowiekiem, nieobjawiającym żadnéj pretensyi, nienadstawiającym się żadném dziwactwem i przybraną ekscentrycznością.
Bazylewicz uszczęśliwiony, udawał tak rozkochanego, że patrząc na komedyę odegrywaną przez niego, bo szczerości tych uczuć niepodobna było dać wiary, widzowie nie mogli się wstrzymać od pokątnych śmiechów. Wdowa wybornie także udawała niewiniątko zapłonione, choć córka jéj, słuszna już panna, była najlepszym dowodem, jak dawno z téj roli wyjść była powinna.
Nie obeszło się bez epitalamium: Iglicki, choć drwił po kątach z nowożeńców pary, przeczytał im