Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/230

Ta strona została uwierzytelniona.

220
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

cy, o dziełach; ale z największą seryą odegrawszy tę komedyjkę, uciekali, żeby drwić za drzwiami ze słów własnych. W napuszonych zresztą ich pochwałach nieszczerość ich znać było.
Zarówno więc wśród społeczności miejskiéj i wiejskiéj, odosobniony był i wyłączony, zmuszonym się czując żyć sercem, myślą własną i pożerać sam siebie.
Kiedy mu zabrakło towarzysza, zwracał się do siostry, co go odgadnąć umiała, szedł do matki słuchającéj go cierpliwie i czule, jechał do uboższego sąsiada, który mu śpiewał piosnkę jaką ludową, i powracał do swojéj izdebki spoczywać, marzyć a czasem coś rzucić na papier. Ten rodzaj życia dla ludzi nieprzywykłych wystarczać sobie i pracować nieustannie, zdałby się może nieznośnym swą samotnością i oderwaniem od świata; ale był właśnie stosowny dla poety. Jedyną w nim klęską była kuchnia życia, owe sprawy materyalne, ów stosunek z interesów wynikający do ludzi inszéj sfery, zatruwający wszystko, bo zmuszający albo się do nich zniżać, lub wystawiać się na pośmiewisko.
Niespodziana gwiazdka na chwilę rozjaśniła ciasny i chmurny horyzont Krasnobrodu. W Jasińcach dowiedział się Szarski, że matka Marylki, pani Brzeźniakowa, z Lidzkiego przeniosła się do Borów, wsi od Krasnobrodu o milę tylko odległéj, którą wzięła dzierżawą od swych krewnych. Wspomnienie poetycznéj owéj dzieweczki miłe było dla niego, ale ku niéj nie pośpieszył przecię. Kochać i nie mógł i nie chciał, tak był wystygł po dwóch pierwszych życia próbach; nie wierzył w przyszłość, widział jak mu z jego kalectwem źle na świecie: mógłże pomyśleć, by