Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/244

Ta strona została uwierzytelniona.

234
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

nowe podziwy! To rycina na ścianie, to coś na półce... to sielskie zacisze, to życie na łonie natury, to staro-szlachecka fizyognomia dworku zachwycała go...
Gdy Stanisław cały zarumieniony pośpiechem, z jakim nadbiegł, próg przestąpił w swéj prostéj odzieży codziennéj, dylettant rzucił się ku niemu z tak przesadną grzecznością i komplementami, że pan Adam mimo poszanowania dla niego, aż się zżymnął, a matka na dobre się rozpłakała.
— Jakżem szczęśliwy — zawołał — że poznaję jedną ze świetnych gwiazd naszéj plejady literackiéj. Tyle cenię pisma pańskie, że będąc w tych stronach przypadkiem, gorąco pragnąłem poznać ich autora. Kuzyn pański zaświadczy, jaką mi radość sprawiła sama nadzieja ściśnięcia dłoni naszego ukochanego poety.
Nie można było na te śliczne oklepanki odpowiedzieć inaczéj tylko wdzięcznością. Zresztą Staś tak mało doznawał w życiu zachęty i współczucia, że najmniejszą ofiarę tego rodzaju przyjmował za dar nieoceniony; uderzyło mu serce, ciepło rozlało się po jego duszy!
Poczęła się rozmowa o literaturze, a dylettant tyle w niéj okazał dowcipu, tylu pożyczanemi błysnął postrzeżeniami, tyle zrobił uwag głębokich, które kupił gotowe w żółtych okładkach jakiéjś Revue, że Stanisław cały nim przejęty, uznał go za geniusz, a biorąc na seryo zapał jego dla literatury, rozczulił się, myśląc, jaki w nim skarb i podporę zyskał.
Literat zniżył się niemal do koleżeństwa z Szarskim, opowiedział mu wszystkie pism swoich plany, wyspowiadał się z idei, dążności, z formy, przy każdym rozdziale rozprawy, wysypał wszelką swą cudzoziemską erudycyę, zręcznie zastosowaną do miejsca