Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powieść bez tytułu Cz. 2.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

18
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

na jednéj pole kożucha śpi, a drugą się okrywa i rękawy ma do zbycia... patrzajcie go! Nie wypada znów, żeby żebraczka jakaś pilnowała waszecinéj stancyi; a coby to ludzie powiedzieli? Trzebaby się przebrać, rozłachmanić i swój chleb porzucić... ot dałbyś mi pokój!
— Jak ci to niedogodne...
— Lepiéj rybeńko stancyę porzuć, co ma darmo pustować? a rzeczy możesz mi oddać pilnować, ja ci ich jak oka we łbie strzedz będę... Mam ja stancyę, mam! co sobie myślisz?.. umrzeć tak rychło nie spodziewam się.
Stanisław, który pod tym pozorem chciał Marcie lżejszy kawałek chleba zapewnić, widząc, że mu się nie udaje, potrząsł głową i rzekł:
— Kiedy tak, wolę moje tłomoczki odesłać do doktora Branta.
— Ot! lepiéj, lepiéj zrobisz rybko! mniebyś staréj kątem twoim łaski nie wyświadczył, a niepokoju tylko napędził, bobym się za próg od złodzieja nie ruszyła... Tak! tak! ruszaj z Bogiem serdeńko, i niech cię Bóg błogosławi; codzień mówię Zdrowaśkę na twoją intencyę przed Najświętszą Panną... jedną tylko, bom się jeszcze dużo modlić nie nauczyła, i często zamyśliwszy się, wśród pacierza się zerwę, żeby garnek odszumować; a gdzie tam już garnki!... Bywaj zdrów, rybko!
Pożegnawszy starą Martę, która z wyprostowanéj znowu zrobiwszy się garbatą, o kiju, powoli powlokła daléj suwając nogami, Staś wrócił do domu.
Ale gdy przyszło wynaleźć środki dostania się w okolice Krasnegobrodu i obliczyć z pieniędzmi, obrachował łatwo, że na podróż, powrot i pierwsze