Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/393

Ta strona została uwierzytelniona.

Tu już, z potrzeby snać, chłopak im towarzyszący nosił jakieś manele i łańcuch do złotnika chcąc je sprzedać, i po długim targu lichą cenę wziąwszy, zaraz się w dalszą puścili drogę. Jeziorański dotarł do złotnika, manele i łańcuch widział, lecz te snać do córki złotnika należeć musiały, bo ich nie poznał jako własności wojewodzica. Dalej mu tak znikli, iż w okolicy się kręcąc przez kilka dni, najmniejszego nie trafił śladu.
Po tych dwu przybywali i inni, odejmując ostatnią pisarzowi nadzieję. Podstarości nie bardzo Miętusowi uwierzywszy, sam się jeszcze do Wittembergi ofiarował, do której znał drogę. Pisarz znowu pozostał w Krakowie. Jechał tedy stary sługa i dotarł do miejsca, a do znajomej gospody dopytawszy się, zaraz o Hennichena badał. Gospodarz mu potrząsając głową odpowiedział, iż niedługo stary chorował i umarł. Dom był zamknięty, gospodarowały w nim dwie stare ciotki, więcej nikogo tam być nie miało. Niezaspokojony tem, podstarości poszedł nazajutrz do kamienicy. Kołatać musiał długo, nim mu otworzono. Stara kobieta wpuściła go do sieni. Cisza panowała w domu, na którego dole nawet okiennice na głucho były pozamykane. Z wielką ostrożnością począł dopytywać podróżny o los córki gospodarza; lecz na pierwsze zapytanie