Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/396

Ta strona została uwierzytelniona.

swojego dworu; lecz po roku Józiak prosił się do klasztoru i sukienkę zakonną oblókł.
Straciwszy wszelką nadzieję odzyskania i nawrócenia synowca, myślał już tylko pisarz, jakby wolę wojewody spełnił i majętnościami rozporządził. Znaczna ich część poszła zapisami na klasztory i fundacye pobożne nabożeństw za duszę wojewodzinej, wojewody i rodziny. Co pozostało, odkazał pan pisarz najbliższemu krewnemu, którego sobie za spadkobiercę obrał. Był to syn kasztelana Jeremiego.
O wojewodzicu prawie zapomniano i uważano go za straconego na wieki, tak, że tylko powieści o nim chodziły, dziwacznie przerabiane i na naukę młodzieży służyć mające. Pisarz żył jeszcze lat kilkanaście, tylko w ostatnich już chodzić dla otyłości nie mógł, i z izby do izby na wózku go przeciągano. Nie można było przy nim wspomnieć nawet Janusza, któremu zgubę rodu przypisywał, a tem mniej imienia niemieckiego.
Pobożnym się stawszy, pisarz przygotowany na śmierć przykładnie, żywota dokonał w Zalesiu, bo do Rochowa nigdy ani jechać, ani go widzieć nie chciał. Zamek też spustoszał zupełnie, i w części przez pożar zniszczony, w lat kilkanaście mieszkalnym być przestał, tak że się stał ruiną. Rozporządził pan pisarz, aby na pogrzebie jego tarczę rodową rozbito, co się też stało.