Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Powrót do gniazda.pdf/47

Ta strona została uwierzytelniona.

poruszała w różne strony, jakby potakiwała gospodarzowi lub inaczej chciała to tłómaczyć — lub wreszcie nie myślała nic. Z twarzy jej trudno coś było odgadnąć.
— Ja — rzekł wojewodzic kłamiąc — prosiłem o piosenkę, ale mi jej odmówiono.
— Dlaczego? — ojciec spytał — ja stary byłbym się pożywił przy tem, coby młody wyprosił.
— Hrabia dziś piosnki cichej nie zrozumie, odezwała się Fryda, nasłuchał się tam studenckich pieśni, jeszcze mu w uszach tętnić muszą.
— A ty skąd wiesz o tem?
— Szłyśmy na przechadzkę mimo studenckiej gospody. Trzęsła się od pieśni młodych rycerzy, — odpowiedziała Fryda. Miałażbym po niej śmieć zaśpiewać moją prostą:
Komm, Trost der Nacht, o Nachtigall[1] a! nigdy... Dziś żadnej pieśni... nawet godzina późna... Stróże obwołują gaszenie ognia... Ojciec zmęczony... jam nie do śpiewu i lutni... O! nie... nie...

Hans spojrzał na zegar stojący u ściany, który wskazywał godziny wszystkie (dwadzieścia cztery, i miesiące i dnie, i księżyce; było to misterne dzieło francuskiego mechanika,

  1. Dawna piosnka ludowa niemiecka:
    „Chodź, nocy pociecho, słowiku“.