Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ramułtowie.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

dla Lelki... A! stary, stary, że też ty się nigdy nie poprawisz!
Odskoczył pan Aleksander trochę zmięszany, biegnąc całować ręce staruszki, która mu dała klapsa.
— Pfe! cóż to za bałamut z asana! całą noc na hulance, cały ranek gdzieś lata, a teraz zastaję w umizgach do wdówki. Na pokutęby cię zasadzić należało... Gdzieżeś był?
— Babciu dobrodziejko — zaczął się tłómaczyć Junosza: wczoraj mnie Ramułt pochwycił — dobre jakieś serdeczne chłopczysko, drzwi na klucz pozamykali i nie było sposobu wyjść.
Babka głową kiwała.
— A tobie w to graj.
— Dziś chodziliśmy z Dołęgą po — po sprawunki... Co się tycze przywitania dawnéj naszéj sąsiadki, w tém grzechu nie widzę...
Jeszcze się tłómaczył, gdy służący wszedł oznajmując hrabiego Ramułta. Usłyszawszy to nazwisko, Lelia chciała się wycofać z Hanną, babka nie puściła, Oleś wyszedł ku drzwiom na przyjęcie gościa, poprawiając trochę włosów rozpierzchłych po łysinie.
— Ty go znasz? zapytała Hanna Lelii.
— Widziałam go z daleka tylko, choć niby mój brat przyrodni, nie był ciekaw mnie poznać bliżéj, jam też nie śpieszyła. On jest hrabią Ramułtem, a ja i Sylwan proste sobie biedaki.
Domawiała tych słów po cichu, gdy wyświeżony i wyelegantowany młodzieniec, w paliowych ręka-