Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

To mówiąc, wcisnął mu papiérek do ręki, który Micio przyjął z niezgrabnym ukłonem... I tak strach wielki skończył się niespodzianką przyjemną...






Przy jednéj z ulic, które z główną arteryją ruchu miejskiego się zbiegają, stoi znana wszystkim kamienica trzy piętrowa Fabryczów. Rodzina ta jeszcze w końcu XVIII-go wieku była tu znaną i naówczas, gdy banki Kabryta, Tepperów, Szulca i Prota Potockiego jedne po drugich padały, urosła do późniejszego swojego znaczenia i zamożności. Stary Fabrycz naówczas miał jeszcze znaczny bardzo handel hurtowny towarów angielskich, a późniéj zwinąwszy go, rozpoczął bankierski interes na skromną skalę. W zupełnym antagonizmie Fabryczowie stali do innych ówczesnych domów, mających do czynienia z rujnującą się szlachtą i panami. Gdy Tepperowie i Szulc starali się o rodowody od Fergussonów, ordery maltańskie, cudzoziemskie szlachectwa i indygenaty; gdy domy prowadzili na wzór arystokratycznych, z wielkim przepychem i okazałością występując, dobijając się o stosunki z magnatami, usiłując ich zaćmić rozrzutnością: Fabrycz stary chodził w perłowym fraku ze stalowemi guzikami, niemal wyglądając na kwakra, koni nie trzymał wcale, na obiady i wieczory nie zapraszał, panów wizyty