Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Roboty i prace.djvu/236

Ta strona została uwierzytelniona.

sądzić o rzeczy, o któréj zgoła nie wiedział, postrach zostawiał za sobą, którego żadne rozumowanie rozproszyć nie było w stanie.
Postawić kwestyją jasno, było to dać się zwyciężyć, rzucić groźbę zagadkową, mroczną, dowodziło prawdziwie zręcznego gracza. A Płocki téż w istocie był najzdolniejszym w świecie intrygantem. Nie ucząc się u nikogo téj sztuki, był w niéj z daru natury prawdziwym arcymistrzem.
Nie dając się więc zatrzymać, szybko za kapelusz ująwszy, mimo rzucanych zapytań przynaglających hrabiego, który powtarzał: Ale proszęż pana! ale niechże mi pan objaśni!! i t. p., wycofał się co najszybciéj ku przedpokojowi, a hrabia widząc w nim taką energiją oporu, w końcu zaprzestał nalegać i niezmiernie pomieszany, pozostał sam.
Nie mogło nań nie podziałać tajemnicze to jakieś ostrzeżenie ze strony człowieka, o którym dotąd miał wyobrażenie jak najlepsze, ostrzeżenie zresztą jakby siłą sumienia wydobyte z duszy... kosztujące wielce, poufne!!
— Cóż to ma znaczyć? co to ma znaczyć? zawołał do siebie hrabia, chodząc wielkiemi krokami po pokoju. Miałżebym ja omylić się! zawieść na tym człowieku, dla którego mam tyle szacunku i sympatyi??
Dokonawszy tego śmiałego czynu, Płocki jakby go co goniło, szybko szedł do domu. Dyskrecyi hrabiego równie był pewnym, jak skutków tego obrachowanego kroku, który na najsamoi-