Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/132

Ta strona została uwierzytelniona.

Zagaił wkrótce komornik, iż nie inny był cel odwiedzin, prócz powinnego respektu panu sędziemu, jak umieszczenie kapitaliku.
— A! proszęż cię, komorniku — wybuchnął Czemeryński — znasz przecież interesa moje, iż pieniędzy nie potrzebuję. Proszą mi się państwo Sawiccy z pod Drohiczyna, z dwoma tysiącami czerwonych złotych, — odmówiłem. Nie mogę. Co z temi pieniędzmi robić! Dóbr nabywać nie chcę.....
— E! już to tam jaśnie wielmożny sędzia znajdziesz sposób na to, aby fruktyfikowały — rzekł komornik, a dla mnie, sługi swego, uczynisz tę łaskę, aby p. porucznik się z pieniędzmi nie woził.
Krzywił się sędzia; prowizya sześć od sta zdała mu się exorbitancyą: koniec końcem jednak po obiedzie dukaty odliczono i skrypt manu propria podpisał sędzia i świadkowie.
Czemeryński dawno tak wesołym nie był; córce na szpilki dał nazajutrz pięćdziesiąt czątych, tyleż żonie i, opędziwszy co pilniejszego, myślał o podróży do Warszawy, dla odnowienia stosunków z grafami, gdy się dowiedział, że król do Drezna wyruszył.
W tym samym czasie ktoby był zajrzał do Sierhina, znalazłby i tam ukontentowanie, które humorowi łopatyckiemu nie ustępowało.
Częstszym niż dawniej gościem bywał tu teraz komornik, który do sędziego nie zajeżdżał i nawet