Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sąsiedzi.pdf/177

Ta strona została uwierzytelniona.

ła w nim podobieństwo jakieś do lasu w Fontainebleau, pokochała go nadzwyczajnie, zaprowadziła Leonillę — i odtąd obie najczęściej chodziły z książką i robótką do ulubionego kamienia, przesiadując tu godzinami całemi.
Jednego razu, gdy przyszły, niezmiernie zdziwiona, ale zarazem uradowana St. Aubin, znalazła dwa bukiety, i tam, gdzie siadywały, ponieważ kamień był trochę wysoki, rodzaj podnóżka mięciuchnym mchem wyłożonego.
Ten tajemniczy dar, to staranie o ich wygodę, nadewszystko ta okoliczność, że pochodzenie bukietów było mgłą tajemnicy okryte, — uszczęśliwiły St. Aubin. Leonilla się śmiała, ale rada też była tej niespodziance.
Dowodziła jednak, że chłopka jakaś musiała się zdobyć na nią, aby potem upomnieć się o zapłatę.
Na wszystkie świętości zaklęła Francuzka wychowanicę, ażeby o tem nie mówić we dworze. Miała przeczucie jakiejś awantury romantycznej, której była godną. Sędzia mógł zabronić przechadzki i t. p. Leonilla przyrzekła, że dochowa tajemnicy.
Drugim razem, gdy wiśnie już i poziomki dojrzewały, znalazła się zgrabna z kory brzozowej koszałeczka, pełna dojrzałych i pięknych owoców.
St. Aubin cieszyła się jak dziecko, dodając tyl-