Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sceny sejmowe.djvu/91

Ta strona została skorygowana.

się przy świecach, może mu co przypominał. Rzucił go po chwili i szukał daléj. Znalazł naszyjnik ametystowy i odsuwając szkatułkę, położył go na stole... Zamknął wieko, zwrócił się do Ryxa.
— Mój Ryx, rzekł — ja znowu do twojéj muszę się uciec pomocy.
— A. N. panie, — odparł, załamując ręce starosta. WKMość wiesz...
— Powiem ci... Któżby się był spodziewał (zniżył głos), mówią mi, wiem z najlepszego źródła, że Sievers się zajął szambelanową Camelli. Ująć ją potrzeba, ażeby go dla mnie pozyskała. Czego ten człowiek chce odemnie. Całą winę zrzuca na mnie. Ja — ty wiesz — co ja mogę.
I załamał ręce.
— Zobacz panią Camelli, mów z nią, tyle potrafisz... oddaj jéj ten mały podarek...
Ryx głową potrząsł.
— Najchętniéj, ale to na nic się nie przyda... trzeba, abyś ją sam N. pan widział. Będzie się obawiać pośrednika, gotowa odmówić, rozgłosić.
— Ale gdzież ja ją widzieć mogę?
— Będzie prosiła o audyencyą... to moja rzecz, ja to zrobię.
— Ale czas! oni to mnie na tortury biorą... Zmówili się wszyscy, aby mi życia... Wszyscy — Sievers... patryoci... Targowica, Kossakowscy... Moskale i moi ziomkowie — jam winien wszystkiemu... na mnie biją... Niech choć Sievers złagodnieje...
— Jeżeli Camelli ma wpływ na niego — o czém ja wątpię — rzekł Ryx. — Cóż szkodzi spróbować. Nie jeden, dwa naszyjniki daćby jéj można... byle się to na co przydało.
— Spróbujemy...
Poszeptali coś jeszcze... Król się zadumał... Zegar wybił pierwszą... Ryx szybko firankę zapuścił...
Nie wiem, jak się to stało — ale nazajutrz hr. Camelli prosiła o audyencyą u króla... Zaproszono ją do gabinetu. Była to piękna, bogatych form, biała,