Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sprawa kryminalna T. 2.djvu/94

Ta strona została uwierzytelniona.

i stałości jej w uczuciu zdawał mu się pobyt pana Daniela w sąsiedztwie. Nie był pewien, czy ciotki nie ułatwiały stosunków, czy nie chodziły listy, czy nie odżywiono tego przywiązania jakiemi potajemnemi schadzkami. Droga z Murawca do miasteczka, którą ludzie dworscy codzień po kilka razy za różnemi interesami przebywali, prowadziła do Orygowca, któż mógł zaręczyć, że listów nie wozili i nie oddawali odpowiedzi? Mająca zwierzchni nadzór nad gospodarstwem Wychlińska wysyłała stajennych i dysponowała niemi. Kręcili się oni nieustannie od jej pokoju do folwarku. Prezesowi szpiegostwo nie było łatwem, ale we dworze zawsze się znajdzie kim posłużyć.
Stary przyjął był niedawno ekonoma nowego, uniżonego pochlebcę, jacy się rzadko trafiają, na niego rzucił okiem, chcąc swe podejrzenia sprawdzić. Upokarzało go tylko, że się musiał do takich środków uciekać, ale miłość rodzicielska tłumaczyła go i rozgrzeszała. Długo się z sobą pasował, naostatek nie radząc nikogo, kazał ekonoma Szajkowskiego zawołać. Szajkowski był typem oficyalistów, którzy za prawidło sobie mają, słabości pańskie wypotrzebowywać. Wiedział on, że ten rodzaj kontraktu z panem największą bezkarność zapewnia i szukał tylko zręczności, ażeby jaśnie wielmożnemu do humoru jego usłużyć. Pokora, służbistość, uległość, przewidywanie myśli były dlań narzędziami do zjednania zaufania, a to posłużyć miało do zapewnienia sobie osobistych korzyści. Prezes mało go jeszcze wypróbowywał, ale był pewnym, że im niezwyczaj-