Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Stańczykowa kronika od roku 1503 do 1508.djvu/16

Ta strona została skorygowana.

Pocznę tedy; a naprzód jakem się urodził i jako się na dwór nieboszczyka pana Aleksandra dostałem, który mnie po śmierci swej, ze psy i sokołami bratu Zygmuntowi zostawił. Boć nie wiele więcej po nim mienia dostał. Nie powiem wam nazwiska uczciwych rodziców moich, którzy byli rycerskiego stanu i poczciwej sławy a urodzenia ludzie, abym snać nie pokalał innych krewnych moich, którzy tegoż imienia i herbu dotąd zażywają. Zaparli się oni mnie i dobrze uczynili, bom się ja sam swego stanu zaparł, wziąwszy dzwonki miasto pałasza, a szachowaną suknię miasto zbroi, i poszedłszy wojować z głupstwem ludzkiem, com miał z nieprzyjaciółmi naszemi. Rodzic mój, Panie mu daj pokój wieczny, miał kawałek ziemi niedaleko Krakowa, spokojnie na nim siedział a gospodarzył odbywszy nie jedną wyprawę, boć młodym jeszcze będąc, chodził z Władysławem Warneńczykiem na Turka, a potem już letni, był jeszcze na Bukowinie. Jednego on tylko mnie miał syna, a urodziłem mu się z drugiego małżeństwa, gdy już był nie młody, i pono potomka przestał się spodziewać. Było to roku pańskiego 1484; w miesiącu marcu, trzeciego dnia, jak później na okładce książki ojcowskiej czytałem. — Cóż o młodych leciech rzec? były one jako wszystkich młodych ze swawoli i szczęścia uszyte, pieszczoty otoczone, wesołe; życie się zaczyna bez mała każdemu, jak słonko wschodzi najczęściej — pogodą; — potem za się o południu przychodzą chmury, a nad wieczór burza. Aleć tu, skoro chmury nadeszły, bo rodzic mój nie wiedzieć czemu mnie nie lubił, chociem u niego był jedynakiem, ale mnie nie pieścił i nie psował, jako pospolite niesie przysłowie, owszem surowy był z dzieckiem do zbytku. Nie pamiętam aby kiedy na kolana mnie wziął, uścisnął, i czemkolwiek serce ojcowskie ku mnie ukazał. Macierz za to miła, istnie jedynaka we mnie pieściła i lubowała się w dziecku. Tak ci z jednej strony surowość bez miary, z drugiej miłość bez pomiarkowania, kołysały mnie w dzieciństwie. I rosłem nic dobrego, próżniak, urwis i łotr jakich