Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 1.djvu/21

Ta strona została skorygowana.

nych razach uroczystych przyjęć dwa domy oddzielne w jeden się łączyły.
Tak było i tutaj, mimo że państwo się dopiero od półtora roku pobrali. Dobry ton wymagał, aby starosta oznajmywał się, ilekroć chciał panią odwiedzić. Widząc na progu ukazującego się męża, starościna nieznacznie położyła paluszek na ustach, a Nina tém spieszniéj chciała ujść natychmiast, gdy głos nadchodzącego dał się słyszeć za niemi:
— Czy to ja panią kasztelanową wypędzam?
Nina podniosła oczy, chłodném, nieco surowém wejrzeniem mierząc gospodarza i rzekła:
— Wychodziłam już, gdy pana oznajmiono...
— Prawdziwie jestem nieszczęśliwy... — z galanterją rzekł młody człowiek, schylając przed wychodzącą głowę.
Cher ami, kasztelanowa się spieszy... ma interesa... mówiła mi...
W téj chwili drzwi się za nią zamknęły,