Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Sto Djabłów T. 2.djvu/86

Ta strona została skorygowana.

ichmościów niepostrzeżenie szło za nim aż do bramy i w niéj na straży zostało.
Przyznać trzeba, że położenie biednego człowieka mogło było najcierpliwszego rozdraźnić; ale Konstanty, który może wśród powszedniego życia byłby stracił energję, czuł się niezwyczajnemi wypadkami podnieconym i wyrabiał w sobie siłę do pokonania przeciwności, które go spotykały. Kilka razy wśród dnia wypadło mu wyjść i powrócić na Marywil, zawsze ci dwaj ludzie gdzieś niedaleko się kręcili, lubo widocznie starali się nie być postrzeżonemi. Konstanty także udawał, że ich nie widzi i męczył ich nieco, kręcąc się bez wielkiéj potrzeby po mieście.


Rodzina hrabiego, który śmiercią przypłacił swą płochość, składała się naprzód z wdowy po nim, któréj wielkie przywiązanie do nieboszczyka objawiło się dopiero po jego zgonie tragicznym, z zamężnéj siostry wydanéj za bardzo majętnego ale niewiadomego pochodzenia i podejrzanego szlachectwa człowieka, który jak Tepper naprzód sobie kupił krzyż maltański a późniéj otrzymał śgo Stanisława i z pomocą zręcznego archiwisty wcale niezłą stworzył sobie genealogją,