Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Tułacze tom II.djvu/283

Ta strona została uwierzytelniona.
283

milczący jak posąg Komandora, sparty gdzieś na stole, nieruchomy, podziwiając wesołe zabawy...
Żołnierz Barski był jeszcze owym zakonnym rycerzem, nawykłym iść z krzyżem do ataku, z modlitwą i pieśnią do Boga rodzicy, z sercem pobożnie wzniesienem.
Raził go ten duch który powoli owiewał szeregi, wynarodawiający nas z obyczajów powagi pełnych... milczeniem... smutkiem, surowością swoją protestował wiarus przeciw młodzieży, która francuziała.
Nie mówiąc słowa, stawał im przed oczyma jak wyrzut, jak wcielona wymówka, jak przypomnienie staréj Polski i starych dziejów, do których należał.
Ale mógłże inaczéj ich nawracać jak postawą i czynem?
Czasem znowu litość go brała i uśmiechał się swawoli niewinnéj mówiąc w duszy — Godziż się im mieć za złe, że wigilją ofiary obchodzą piosnką i weselem? A gdy chórem zanuciły bataliony pieśń Legijonów... wtorował im z całéj duszy:

Jeszcze Polska nie zginęła!