Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

jącym mu się światem, nie zrażony długo przeciwnościami, śmiesznością własną — niczém. Jątrzyło go wszystko, ale nic nie wstrzymywało.
Nareszcie, w skutek wypadku, z którego wyszedł haniebnie oszukany, gdyż chciano skorzystać z jego prostoty, szlachetności i ślepoty dobrowolnéj, a przypadek ledwie go od nieszczęścia ocalił; Tadeusz zbrzydził sobie świat, zasmakował w myśli samotnego, pustelniczego życia, wyjechał na wieś do swego jeziora, i tu przedsięwziął czytać tylko, dumać, i tak całe spędzić życie. Łatwo było przewidziéć, że to nagłe, namiętne, nierozważne postanowienie, jedna chwila zburzyć mogła, a rok ciężarem swym przełamać musiał; lecz jemu się zdawało, że w tém życiu wytrwa, że je poślubi nazawsze. Dziwna rzecz, jak człowiek we wszystkiém co czyni na przekor naturze swojéj, zawsze chce sobie wiekuistość budować; nie mogąc ręczyć za jutro, przysięga do śmierci, i sto razy zawiedziony, poczyna setne piérwsze doświadczenie od nieopatrznych zobowiązań na wieki! Cieszył się Tadeusz tą myślą pustelni-