Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/51

Ta strona została uwierzytelniona.

po dworsku, ale tak, jakto kochają po pańsku: oczarowałaś mnie niegodna!
I zbliżył się, i wziął ją wpół i chciał ją pocałować; ale ona przestraszona wyrwała się i zawołała po rusku żałośnie:
— A! moje dzieci!
— Ty masz dziéci?
— Mam — odpowiedziała cicho — A! dwoje maleńkich niebożąt.
— Lecz dlaczego boisz się o nich — rzekł, zbliżając się znowu. — Czyż ja im co zrobię? czyż mąż twój im co zrobi?
— O! — odpowiedziała smutnie Ulana — ja słyszałam o tém kochaniu: to zawsze się biédno kończy, a moim dziéciom źle będzie!
— Śmiéj się z tego Ulano — rzekł Tadeusz odgarniając włosy na czole, jakby z niemi chciał myśli odgarnąć. — Na cóż to złe na końcu.
— Kiedy kto komu przysiągł w cerkwi, a ksiądz pobłogosławił, koło ołtarza oprowadził, i razem krzyż całowali, i z jednego kubka pili: o! to niedobrze złamać przysięgę, i zły koniec zawsze! Nikt do przysięgi nie musił... i dotrzymać jéj potrzeba!