Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

Tadeuszowi wymowy niestało.
— Słuchaj Ulano — rzekł obejmując ją gwałtownie — dzisiaj twój mąż pojedzie. Jest kto u was więcéj w chacie?
Ona milczała ponuro.
— Cóżto? nie chcesz mi odpowiedziéć? więc się spytam ekonoma, żeby się cały dwór domyślił dlaczego.
— Jest u nas kilkoro w chacie — zawołała szybko Ulana, podnosząc oczy: parobek, dziewczyna, dzieci. Ale na cóżto panu?
— Słuchaj — rzekł Tadeusz — ja dziś u ciebie będę.
To powiedziawszy i nie chcąc wiedziéć i słuchać odpowiedzi, odwrócił się nagle i poszedł do domu; mimowolnie tylko raz się odwrócił i ujrzał, że Ulana stojąc na miejscu, końcem fartucha łzy ociérała.