Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/100

Ta strona została skorygowana.

Chrzciny dziennika, oblano wyśmienitą kapką, pijąc zdrowie fundatorów, redaktora przyszłego, współpracowników, korespondentów, abonentów i protektorów... Dostało się po zdrowiu znakomitościom przytomnym i jednéj, która z powodu fluksyi w zgromadzeniu uczestniczyć nie mogła.
Słowem odbyło się to nadzwyczaj pięknie, wesoło i zgodnie, tak, że Sławek był w uniesieniu, bo mu się zdawało, że człowiek jest zawsze jeden, że zapał trwać będzie nieśmiertelnie, że się jutro wszyscy z tak bijącemi sercami obudzą... P. Damian wyszedł pocichu ku końcowi wieczerzy, aby zdać sprawę z posłannictwa Redaktorowi... i już wpół drogi osnuł cały plan opowiadania. W kątku pustéj restauracyi oczekiwał nań Drabicki, gryząc paznokcie... Po twarzy poznał zaraz, że rzeczy niebezpieczny obrót przybrały... P. Damiana prócz tego czuć było strasznie węgrzynem...
No — a cóż? co?
— Napiłbym się co lekkiego? pół butelki szampanki z lodu? co mówisz? zagadnął p. Damian.
Skrzywił się Drabicki, ale w nadzwyczajnych wypadkach trzeba być przygotowanym na nadzwyczajne wydatki, kazał podać pół butelki. Uderzyło to nieprzyjemnie p. Damiana, że tak ściśle do zbytku wzięto jego wniosek, gdy właściwie, mówiąc o pół butelce, rozumiał przez nią całą...