Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/130

Ta strona została skorygowana.

— Dla czego?
— Dla tego, że ogniście idąc a nieumiejętnie i pieniądz i zapał wyszafujecie na pierwsze danie... dla tego, że kraj się chwilkę zainteresuje i na wpół drogi was porzuci, dla tego, że Drab jest człowiek, który nic nie zaniedba... miny podsadzi, plotki rozpuści, robotników wam pobałamuci, i... pobije... otóż kochany panie, dla czego u waszego żłobu ja jeść nie chcę, bobym wkrótce żłób sam gryźć musiał.
— A! no zobaczemy! zawołał Sławek.
— Nie pan pierwszy i nie ostatni próbujesz się z Drabem...
— Ale kochany panie, odparł śmiejąc się Izydor, jać przecież do tyla znam ludzką naturę, że wiem, iż młodemu a śmiałemu, tém co mówię podbijam bębenka... Straszyć was nie myślę wcale — ale — ale... mi was szczerze żal, dodał po chwili... Lepiéj byście dni młodości zużytkować mogli, nie przerabiając ich na bibułę...
Sławek się skłonił.
— Drabickiego ja szanuję o tyle tylko, o ile mnie karmi i bawi. Boć to przecie widok ciekawy, mówił Izydor podchmielony, człek ni z pierza ni z mięsa, rozumu nie wiele, nauki nic, talentu pasz... a mimo to wszystko taki łotr zręczny, taki praktyczny, taki zgrabny, że jako Dawidek Goliatów wali w ciemię, przychodzi burza, rwą się tłumy, okna mu tłuką, kocia