Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/136

Ta strona została skorygowana.

— To trudno — zawołał Młyński, potwarz już mnie obluzgała... Nie sądź tylko, ażebym na nad zabolał nawet...
— O i ja wiem! z uczuciem mówiła Lena — ty zniesiesz wszystko, boś czysty, ja zniosę, bom niewinna, przecież, przecież bracie... stać tak pod pręgierzem ciągle.
— A! prawda! dla ciebie.
— Nie! tobie, tobie! łamiąc ręce, coraz gwałtowniéj mówiła Lena... Ja jestem niczém... tyś nadzieja przyszłości, ty przedstawiasz młodzież, szlachtę, cały stan i pokolenie, tobie nie wolno lekceważyć opinii...
Ja! takich Len... Helen, Magdalen na świecie tysiące... Jesteśmy, jak na łące kwiaty, które zdepce przelatający rumak,... a nowe odpuszczą... Lena jutro będzie tak dobrze zapomnianą istotą, iż nikt nie wspomni, że żyła... Ty, ty masz posłannictwo... obowiązki... a siłę stracić musisz, gdy choć nie słusznie szacunek ci odejmą...
— Do czegóż to zmierza? spytał Sławek chmurno...
Lena widząc go podraźnionym, przystąpiła łagodna, pokorna, błagająca...
— Mój panie! mój bracie... siądź i posłuchaj cierpliwie. Nie myśl, bym się drożyła z sobą i ofiarą? czego? cnoty, w którą nikt nie wierzy!! Idzie mi o ciebie! o ciebie...
Wiem, że krzyczą na Sławka za mnie. Sąż ci lu-