Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/144

Ta strona została skorygowana.

— To jest moja rodzona siostrzenica, tylko panię zaklinam na wszystko, o największy sekret.
Hrabina za rękę go chwyciła, tak ją to wyznanie zdziwiło...
— Co mówisz? nikt o tém nie wie...
— Nikt w świecie... ale to nieszczęśliwa tajemnica familijna... Jéj matka była moją siostrą rodzoną.
Westchnął.
— Okoliczności... wypadki, słowem, że poszła za mąż jak najnieszczęśliwiéj i familia... i — ja — musieliśmy z nią zerwać. Z tego powodu umarła w nędzy... a ja już córką się nie opiekowałem z powodu... iż... tego... gdyż... znalazły się osoby dobroczynne... Ja bym był temu zadaniu nie podołał... a lękałem się, ażeby dziewczyna i mnie nie była ciężarem i nie zaniedbała się.. znalazłszy niby opiekuna... Do tego, widzi pani hrabina — sam jestem bardzo ubogi... to jest niemajętny... I dla tego nie mówiłem wcale o pokrewieństwie, o którém ona niewie nawet...
Hrabina bardzo surowo spojrzała na Sopoćkę, ale stary westchnął, ręce złożył, zrobił minę pobożną i nią pokrył resztę...
— Uczyniłem to, dodał, jedynie dla jéj dobra, dla nadania hartu charakterowi... Późniéj, gdy się nie powiodło jéj wychowanie... te awantury różne... już niechciałem się nawet przyznawać, osobliwie do... aktorki.