Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/17

Ta strona została skorygowana.

ju całego... Ale cóż znowu, że mi żaden z moich korespondentów nie doniósł o tém przecie... Należał się nekrolog podkomorzynie, prawdziwie świętéj niewieście, tak powszechnie wielbionéj i tak cenionéj przez wszystkich...
— A! tak panie — z gorącém uczuciem przerwał syn, któremu się łzy w oczach zakręciły — była to święta niewiasta, był to pomnik przeszłości...
— Co za śliczne wyrażenie... jak znać, że ono wyszło z serca! podchwycił Drabicki.
Świętosław zawstydzony pochwałą, zarumienił się znowu, a po chwili dopiero mógł mówić daléj.
— Dopóki żyła kochana matka moja, dla niéj mieszkałem na wsi, teraz mi Rabczyce obrzydły, opustoszały, postanowiłem je puścić dzierżawą.
— I myśli pan podróżować, czy w mieście pozostać? zapytał Drabicki.
— Jeszcze... doprawdy nie wiem, co postanowię.... rzekł, wahając się młody człowiek.
— Nie śmiałbym naturalnie przesądzać zamiarów pańskich — odezwał się po namyśle Drabicki... ale gdyby życzliwa rada mogła być przyjętą.... czy nie najwłaściwszym dla pana byłby pobyt w naszém miasteczku? Tu się poznaje ludzi, zawięzuje stósunki, słucha tętna opinii, uczy kraju.... Nie tajno nam, co literatury dotykamy z obowiązku dziennikarskiego, że pan... masz i powołanie do niéj i talent znakomity...