Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/172

Ta strona została skorygowana.

— Mówiono mi, żeś była nauczycielką?
— Nie miałam znać do tego potrzebnych zdolności..
— Może stan ten zbyt dla niéj był surowym...?
— Nie rozumiem...
— Teatr jest swobodniejszym, ale w nim traci się sława, czystość...
— Ci je tracą, którzyby i gdzieindziéj ich nie uchowali — odparła Lena.
— Mówmy otwarcie — nalegał Sopoćko — ja WPannie pomimo to, że wychodzisz z tego nieszczęsnego teatru, wyrobię miejsce nauczycielki, w zakładzie znakomitym... i gdzie przynajmniéj sława jéj będzie zabezpieczoną!
Lena śmiała się pogardliwie.
— Mów waćpanna ze mną po dobréj woli, zawołał rozgniewany Sopoćko — to nie są żarty! Ja jestem jéj opiekunem legalnym... prawo mi przyjdzie w pomoc, mogą WPannę wziąć siłą z téj jaskini.
— Jaskini! z oburzeniem podchwyciła Lena... Prawo może przyjść mu w pomoc — dodała, po latach dwudziestu kilku, w przeciągu których pan mnie w pomoc przyjść nie myślałeś! A! to by było srogie szyderstwo!! to by była tyrania...
Ja jestem pełnoletnią! zawołała — WPan szydzisz chyba ze mnie, grożąc mi prawem i siłą... ja chcę być