Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/191

Ta strona została skorygowana.

jeszcze nic pewnego nie ma jaki program ostatecznie będzie przyjętym... Daruj doktór, że się téż nie mogę zobowiązywać.
— A! jak się podoba! jak się podoba! ja się nie narzucam nikomu! Znam wartość swoją... Ale jeśli państwo zechcecie stworzyć rzeczywiście coś po polsku pisanego i poważnego, to bezemnie nie obejdziecie się. Mnie tu znają, ale intrygi! intrygi niecne.
Do nóg upadam!
Wyszedł, ale się drzwi nie zamknęły, gdy chudy, blady młodzioniaszek nieśmiały, choć szydersko uśmiechnięty, wpadł do pokoju — czekał jak się zdaje w przedsieni na oddalenie się doktora. Sławek już był tak znużony jak czytelnik, któremu ten najazd przedstawiamy, porwał się od stołu przepraszają...
— Emil Zaparski... pan dobrodziéj Podkomorzyc Młyński? Redaktor nowego dziennika — Chwila? jeśli się nie mylę.
— Tak.
— Przychodzę jako współpracownik, wiedząc, że dziennik bez sił młodych istnieć nie może... Młodość jest wyrazem wieku... w niéj jego siła...
— Cóż byś nam pan mógł dać? zapytał Młyński, przyglądając się twarzy zwiędłéj wprawdzie, ale jeszcze nawet nieokrytéj włosem.
— Wszystko co pan dobrodziéj zechce. Władam