Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/209

Ta strona została skorygowana.

najwłaściwiéj jest powrócić do tego stanu... a że długi pobyt w teatrze i we wirze świata potrzeba nagrodzić duszy spokojem... życzę, abyś WPanna udała się do Wizytek, u których ją jako nauczycielkę postaram się umieścić...
W parę dni Lena, która się wyrzekła sama siebie, złamana niemą jakąś rozpaczą powtarzała ciągle jedno.
— Umrzeć dla niego! nie być mu u szyi kamieniem! Umrzeć... Niech on nic nie wie...... Zamknęła się z dobréj woli w klasztorze, nie jako zakonnica wprawdzie, ale jako pomocnica nauczycielki i dozorczyni.
Sopoćko w oczach hr. Dreissowéj i wszystkich wtajemniczonych w tę sprawę tryumfował, noszono go na rękach, sadzano na pierwszém miejscu, słów nie umiano wynaleść na pochwały dla niego, gorliwości jego, zręczności — siły przekonania, jaką posiadał.
Następnych dni pensyą Pań Wizytek odwiedzały wszystkie protektorki i tercyarki ciekawe, zdala przypatrując się téj ocalonéj istocie, która chodziła niema, milcząca, posłuszna, z oczyma osłupiałemi, nieprzytomna ale zrezygnowana do odrętwiałości. Słowa się było od niéj trudno dopytać — a wyraz jéj twarzy przerażał. Posłuszeństwo jednak było tak przykładne, iż nic jéj zarzucić nie umiano... W godzinach nabożeństwa szła do do kaplicy, klęczała, ale usta jéj się nie poruszały, oczy wlepione w jedno miejsce, a jeśli rozłożyła książkę —