Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/28

Ta strona została skorygowana.

— Gdzieżci to jegomość bywał — przerwał redaktor — zlituj się! W redakcyi ani nosa nie pokazałeś... robota czeka, dziennik się opóźni...
— Nie opóźni, po obiedzie właśnie będę w sztosie — rzekł Izydor.. zresztą, ktożby mnie z młodszych, salva melioratione mógł zastąpić. Niech się probują, chłopcy na mniejszych kwestyach in anima vili.
— Ale gdzieżeś był?
— Piękne pytanie! Człek znużony trudem gdzie być może? Spoczywa. Śniadaliśmy! Poczęło się o godzinie dziewiątéj summo mane, zawczasu, aby nie tracić dnia.. i aniśmy się spostrzegli, jak czas do pierwszéj upłynął.
Ręczę, że z panów tego nikt nie postrzegł, że ludzie przy kieliszkach obdarzeni są władzami fenomenalnemi, anormalnemi.. nie wytłumaczonemi.. nic nie mówiąc wymieniają najszczytniejsze, najwznioślejsze pomysły, w westchnieniach, spojrzeniach, śmiechach a nawet pełnych znaczenia rękawkach.. Myśli ich niepojętym sposobem bez pośrednictwa słów się z sobą porozumiewają... Pospolicie ludzie wznoszą się do jasnowidzenia! z gapiów rodzą się wieszcze!... ah.
Drabicki ruszył ramionami. Młyński się uśmiechał.
— Mój Boże, zawołał, że téż pan nigdy już tego nieszczęsnego trybu życia nie zmienisz.