Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/280

Ta strona została skorygowana.

nad dobre obiady, jeśli po nich nie są zapewnionymi wygodnego w krześle spoczynku, rozmowy nazbyt nie wzruszającéj i należnego trawieniu poszanowania. Lepiéj jest nie jeść dobrego obiadu, niż narazić się na chorobę nieprzyzwoitém po nim znalezieniem się. Obiady u hr. Drejssowéj były bardzo wykwintne, wino stare, Sopoćko nie młody i trochę smakosz (do czego się nie przyznawał) skutkiem zbiegu tych wszystkich okoliczności było, że wyszedłszy po przerwanéj listem ofierze na ulicę i zgryzłszy się spotkaniem z Drabickim, które dla najstrawniejszych żołądków nie było przyjemném, czcigodny baron poszedł do klasztoru, zbytecznie się spiesząc (co także starym ludziom nie służy), w klasztorze miał znowu nieprzyjemną rozprawę z przełożoną, i wśród rozmowy z nią — zasłabł.
W klasztorze tym jak w innych, Sopoćko wielkiéj powagi używał, nadawał sobie tony protektorskie i tym razem, gdy szło o rodzoną siostrzenicę, nie mógł przebaczyć lekkomyślności, z jaką jéj dopuszczono ucieczki.
— Ale moja mościa dobrodziejko, rzekł do panny Starszéj — żeby w biały dzień dać furtą wymknąć się osobie, która wam powierzoną została — to jest coś niesłychanego! Więc żadnego nie ma dozoru!
— Posłuchaj mnie, panie baronie, odpowiedziała przełożona ze łzami — w tém była sprawa szatańska! zuchwalstwo niepojęte... wypadek niesłychany... Nie