Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/291

Ta strona została skorygowana.

głupstwo! któż wie? Jestem nie żonaty... ona lubi pasyami teatr... ale... teraz! przepadło wszystko!
Z młodzieży niemal każdy utrzymywał, że on jeden tylko zawsze bronił téj nieszczęśliwéj Leny, że on jeden się poznał na niéj.
Hrabina Dreissowa nie rozpaczała o nawróceniu, hrabina Wartska milczała, Jadzia się cieszyła szczerze, ale jéj uśmiech zrezygnowany był i pełen boleści, po cichu szeptała — przeznaczenie!!
Drabicki żałował, że był żonaty, a syna miał znowu za młodego, bo niezawodnie starałby się go zaswatać. — Obrachował także, iż gotowa co dać na ten nieszczęsny dziennik Sławkowi i agonią jego przeciągnąć. — Było mu to wcale nie na rękę... ale potrzebował się namyśleć, bo kontr-miny zawsze jakieś znalazł przeciw wszelkiemu niebezpieczeństwu...
Śmierć Sopoćki, jego mienie, los Leny, na tydzień przynajmniéj dostarczyły paszy plotkarzom... Wszyscy byli ciekawi zobaczyć bogatą eksaktorkę, ale ona się nigdzie nie pokazywała. Nie zmieniła nawet pomieszkania, nie przebrała się z ciemnéj sukni staréj, posłała kilka tysięcy dla ubogich przez Kanonika, ofiarę znaczną dla klasztoru, zamówiła grobowiec dla wuja, dla matki... i śmiała się smutnie, mówiąc Sławkowi, że teraz już nie wie, co z pieniędzmi robić będzie. Pierwszym darem, który uczyniła sobie saméj, był prze-