Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/295

Ta strona została skorygowana.

no! to i ja chwycę się tego sposobu zyskania abonentów! Czemu nie! Radzca, ażeby się nie kompromitować, nigdy nie miał zwyczaju odpowiadać ani tak — ani nie... powiedział, Hm! schował numer do kieszeni, a nazajutrz go — skonfiskowano.
Dziennik, który raz uległ téj chorobie konfiskaty, dostaje łatwo recydywy. Śniadecki utrzymywał, że kto raz miał wrzód w gardle, może się go spodziewać, byle najmniejsza okazyjka. Tak samo z konfiskatą... niezmiernie się z niéj trudno wyleczyć, a kuracya tak ścisłéj wymaga dyjety, że chory czasem z konsumcyi umiera.
Otóż i dziennikowi Sławka trafiło się, że w przeciągu tygodnia razy trzy został zabrany, poszedł pod sąd, stracił z kaucyi ogromną jakąś sumę złotych, redaktora przeznaczonego na to, by kozę odsiadywał, skazano na piętnaście lat ciężkiego więzienia, z postem, z pracą przymusową i wszystkiemi akompaniamentami najwykwintniejszego kodeksu karnego,
Wszystko to cieszyło Drabickiego... jak cieszy przechodnia cegła spadająca z dachu na głowę blizko idącego człowieka... zacierał ręce. Obawiał się tylko, żeby prokuratorya nie nabrała apetytu przy jedzeniu, a dziennik nie zyskał popularności. Szczęściem dla poczciwego człowieka, ani jedno, ani drugie mu nie groziło. Lena dowiedziawszy się o długach i potrzebie kaucyj, zapłaciła oboje — dziennik wlókł się daléj, ale Sławek po