Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/302

Ta strona została skorygowana.

— Moja ty dobra siostro, rzekł do niéj, gdym ci ofiarował braterstwo, sądziłem, że z niém dam ci opiekę i pomoc, a nie że ty swojém sierocém mieniem będziesz ratowała rozrzutnego i niebacznego brata! Nie umiem ci wyrazić wdzięczności, ale żebyś wiedziała, jak mnie to boli, żem ci dłużny.
— Mój kochany bracie — odparła panna Prater, obowiązki siostry i brata są równe... co ty chciałeś uczynić, ja w części spełniłam — i jestże o czém mówić?
— Ale, przerwał Sławek — bądź spokojna — ja wioskę sprzedać kazałem i dług ci natychmiast oddam.
— Obrazisz mnie tém — odparła Lena po cichu.
— Czém? zapytał Sławek...
— Bo postąpisz jak obcy, nie jak brat...
— O! nie, obcy by ci nie oddał, brat powinien... Dzisiaj dotknąłem się rzeczywistości, smutnéj nader rzeczywistości, jestem upokorzony, ale nie złamany jeszcze, może się wszystko da naprawić, jeśli ja sam według pierwotnéj myśli tém pokieruje.. zobaczysz...
Smuci mnie tylko jedno, to że oprócz siostry nikt już we mnie wiary nie miał, a ci, co mi dali mój mandat, cofnęli i zaufanie i współudział... kraj potrzebuje surowéj nauki... powiem mu słowo prawdy! muszę.
Lena chciała go odwieść od téj polemiki nieszczęsnéj — ale Sławek z zaciśniętemi ustami nie odpowia-