Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/337

Ta strona została skorygowana.

— Masz słuszność... i to, co mówisz, spotyka mnie sprawiedliwie. Z ludźmi twojego rodzaju nie kończy się inaczéj tylko wypchnięciem za drzwi, gdy jak pijawka krew wyssali... kto inny wszakże zrobiłby sobie tę przyjemność, żeby cię wypoliczkował, ale ja ręki walać nie chcę...
To mówiąc, drzwiami zatrzasnął i wyszedł...
Drabicki napił się wódki, pochodził po pokoju, ręce włożywszy w kieszenie... zatarł kilka razy czuprynę, i ważył tylko jedno — czy nie wypada mu pójść za pogrzebem podkomorzyca?....

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Maleńkie grono przyjaciół zebrało się pod dworkiem... przez którego okna otwarte, widać było trumnę czarno obitą, zarzuconą kwiatami, a wśród nich marmurową twarz rycerza, który poległ zabity w obronie prawdy. U nóg klęczała ze spuszczoną głową w czerni kobieta, któréj żal był spokojny, ale głęboki, osłupiający, na pozór chłodny... w rzeczy niezgłębiony... przerażający... Łzy już była wypłakała, a oczy wypalone, patrzały na twarz bladą Sławka, jakby się na całą wieczność nasycić nią chciały. Chwilami jakaś łza zabłąkana pod sercem przybiegła na powiekę, stanęła i stoczyła się nieotarta od twarzy...
Kanonik płacząc, czytał modlitwy, sposobił do kon-