Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/36

Ta strona została skorygowana.

czuwam, że zwiędnie, jak i bydło cię podepcze.. ot — i płaczę..
— Nie wierzycie więc w świat poczciwy..?
Izydor wstał, nałożył kapelusz na głowę i milczący zabierał się do wyjścia.
— Na to pytanie nie ma w moim wokabularzu odpowiedzi — rzekł spokojnie. Jesteś bezpowrotnie zginionym, a ja z łaski twéj — niesłychanie pijanym... rozejdźmy się więc... aż póki nas losy niewiem gdzie i jak znowu nie skarambolują...
Spuścił głowę stary i odszedł pogrążony w zadumie..
Świętosław, także wynagrodziwszy p. Karola za jego grzeczność w przyjęciu, zabierał się opuścić restauracyą, która się coraz bardziéj napełniała, gdy z za stolika wstał młody, jak on, ale nie tak już świeży i pobytem w mieście widocznie podszarzany człowiek, wyciągając ku niemu ręce obie.
— Sławku! to ty? Witam! czekaj!
Na razie Młyński tego znajomego nie poznał, ale... był to szkolny towarzysz p. Samuel.. Obok niego przy stole podżyły już mężczyzna z sakiewki długiéj dobywał właśnie grosza, aby za obiad zapłacić.
— Stryjaszku kochany, darujesz mi, zawołał, ściskając go za rękę Samuel, mam nadzwyczaj pilny interes do podkomorzyca...