Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/40

Ta strona została skorygowana.

— Ale któż to jest...
— Kto to jest! ba! uboga dziewczyna od lat dwóch czy trzech występująca w teatrze...
— Nic nie rozumiem, zawołał Młyński, daję ci słowo, że nie rozumiem... to dla mnie zagadka... Niewiesz jéj nazwiska?
— Owszém... Helena Prater...
— Świętoslaw pomyślał nieco, nagle mu się uśmiechnęły usta, ale twarz pozostała spokojna, żadne na niéj nie odbiło się uczucie.
— No, cóż to jest? co to jest? wytłómacz mi, nalegał Samuel...
— Siądźmy na ławce, opowiem ci, jak się poznałem z nią... Helena musi dziś mieć lat około dwudziestu...
— Tak, chociaż wygląda na szesnaście... odparł, wzdychając Samuel.
— Moja znajomość jest już bardzo starą, ostatni raz widziałem ją przed ośmiu laty... była prawie dzieckiem jeszcze... Nie opowiadał bym ci téj historyi pewnie, abym sobie nie nadawał śmiesznego charakteru jakiegoś dobroczyńcy... ale bojąc się, abyś tych stósunków nie tłómaczył sobie w inny sposób, wolę już wyspowiadać ci się z prawdy całéj.
Byłem wówczas jeszcze w szkołach...