Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/43

Ta strona została skorygowana.

Przez parę lat dowiadywałem się o Helenkę, potém zgubiłem ją z oczów...
— I ona rozpłakana dziecina — przerwał Samuel, wyrosła na Lenę... która z wielkiém powodzeniem występuje na scenie...
— Poszła za mąż? zapytał Świętosław...
— Nie — mógłbym ci jéj historyą wielu komentarzami przyozdobić... ale szanować umiem pamięć zapłakanéj sierotki.
— Jakto! smutnie przerwał Młyński... sąż w téj historyi... wypadki, któreby nie miłe mi mogły zrobić wrażenie?
— Niechcę powtarzać plotek! wolę nic nie mówić... Dziś, że Lena jest w teatrze... że jest wielbioną, otoczoną adoratorami... i że... Świętosław Młyński do dziś dnia pozostał jéj ideałem...
Mogę cię zapewnić, żem od lat ośmiu jéj nie widział — dodał Młyński, a przyznam ci się, że nawet nie bardzo chętnie poetyczne wspomnienia zapłakanego dziecka zmieniłbym na najpiękniejszą uśmiechniętą dziewicę w blasku młodości i wdzięków... To uczucie, z jakiém ona wówczas chciała ratować matkę, z którém późniéj całowała martwe jéj dłonie i przytulała się do ostygłéj piersi... to opuszczenie od całego świata istoty fatalnością skazanéj na zgubę... jeszcze mi łzawo się powtarza...