Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/46

Ta strona została skorygowana.

Ta tylko różnica między mieszkańcami wód i powietrza zachodzi, że nie zjadamy ciała — ograniczamy się sercem, duszą i uczuciami... a wielu sakiewką.
W myśli może, iż zastanie Młyńskiego w restauracyi znowu o godzinie pierwszéj, zjawił się w niéj Drabicki, który zresztą codziennym był gościem, jeśli nie dla obiadu, bo go miał w domu, to dla spotkania się z ludźmi wszelkiego stanu, z którymi widzieć się potrzebował.
Był to, gładki jak widzieliśmy, człowiek i umiejący chodzić około swych interesów z zapobiegliwością bezprzykładną.
Nie zastał on tu Młyńskiego, ale po drodze upominano go, iż niezawodnie przybył z myślą (z którą do czasu tylko się tai) założenia nowego organu prasy, pospolitym mówiąc językiem — gazety..
Oburzyło to Redaktora i usposobiło go nieżyczliwie.. niedowierzał wprawdzie plotce, ale się lękał. Postanowił więc w duchu, na wszelki wypadek, mieć się na ostrożności, i — tego wcale jeszcze nie groźnego dotąd nieprzyjaciela, dopókiby nie urósł, obalić. Nie było to wcale trudném dla tak zręcznego człowieka, dosyć postanowienia, aby się rzecz sama powoli wykonała.
W restauracyi było pełno dnia tego.. Pierwszym, który Drabickiego zaczepił, był właśnie ów stryjaszek wiejski p. Samuela Koziki, — pan Sędzia Dyonizy Kozika. —