Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/53

Ta strona została skorygowana.

ułamek kazania lub nowo skomponowaną modną litanią — wszędzie był gościem miłym i pożądanym.
U duchowieństwa wszakże miał szczęście różne, niektórzy go wynosili pod obłoki, inni nań kuso spoglądali.
Sopoćko czas swój, siły i zdolności, poświęcał pobożności i dobrym uczynkom, tak, że znać i rodziny się dla nich wyrzekł, bo nigdy o niéj ani mówił, ani się troszczył, jak gdyby jéj nie miał wcale. Zrana z ogromną do nabożeństwa książką widywano go na klęczkach na mszy u fary, lub tam, gdzie się najwięcéj osób dystynguowanych znajdowało. Spowiadał się i komunikował zapewne dla przykładu drugich, z pewną ostentacyą, w dnie uroczyste.. i to u najpierwszych spowiedników, a jeśli był X. Biskup, to u samego X. Pasterza.
A że człowiek był logiczny, szły u niego w parze pobożność wielka z zasadami gruntownemi konserwatywnemi; był nieulęknionym obrońcą moralizmu z łaski bożéj, legityzmu, absolutyzmu a nieprzyjacielem jawnym wszelkich liberalnych doktryn, mniemanych postępów, wolnomyślności i wolnomularstwa. O niczém tak nie lubił mówić, jak o sieci masońskiéj rozciągnionéj po Europie, o intrygach socyalistów i o widmie czerwoném.. W tém był niewyczerpanym.
Tolerancya wydawała mu się zbrodnią, któréj nazwiska nawet nie znosił.