Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/73

Ta strona została skorygowana.

— Jakież — ale...
— Ale na co ja ci się tu przydam, człowiek nowy, nieznany... obcy, niemający wpływu? Nie łudź się kochana pani — dodał, występując w ten sposób, wydasz wojnę hr. Drejss, a jéj klika zbrojną jest i straszną..
— No, to będziemy walczyli! spokojnie ozwała się hrabina — czy się lękasz?
— Nie — do walki przecież trzeba oręża i ludzi. Gdzież nasi zapaśnicy. Ja...? to za mało.
— Masz między młodzieżą stósunki...
— Tak, ale nie wielkie...
— A ja? a Jadwisia? nie jesteśmyż w swoim rodzaju potęgami i żołnierzami.
— Jadzia!! zawołał Sławek, pocóż ją mięszać do tego?
— Jadzia nie wmięszana, nie wiedząc o tém, oczyma i uśmiechem posiłkować nam będzie?
Sławek milczał.
— No — cóż mówisz na myśl moją? spytała Wartska.
— Myśl jest prześliczna, kochana kuzynko — tylko tylko... jak tu ją wykonać?
— Ja mam moje plany... nie darmo jestem kobietą.. idzie mi o to, ażebyś mi dopomógł.
— Cel tak piękny! całém sercem...