Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/99

Ta strona została skorygowana.

pliwéj moralności. — Żadna społeczność na sprawę tę, sprawę wieku, obojętną być nie może...
Mowa ta, którą skróciliśmy — powiedziana już po herbacie (z rumem) trafiła na rozbudzone umysły, na rozczulone serca... Trzech obywateli uściskało, śliniąc poczciwego Sławka, czwarty mu prorokował wielką przyszłość, jeden wniósł, aby tego, co tak dobrze pojmował wzniosłość powołania dziennikarskiego, zrobić redaktorem.
Wniosek jednogłośnie przyjęto... napróżno Sławek składał się młodością i niedoświadczeniem, próżno wymawiał i chciał służyć pod innym wodzem... zakrzyczano go... Postanowiono, aby on wziął na siebie złożenie redakcyi i wyprowadzenie na świat nowego dziennika — co żyło, obowiązało się go popierać.
W tém dano znać, że wieczerza na stole, wszyscy przeszli do sali oświeconéj rzęsisto i zaczęli od kieliszka wódki, po którym poczciwy pan Teofil, niedając spoczynku malał węgrzyna... Około pieczystego, wszyscy gotowi byli... iść choćby z kijmi na działa, najcudowniejsza harmonia panowała między gośćmi, starzy nieprzyjaciele wśród wzajemnie sobie czynionych wyrzutów, ściskali się, poprzysięgając przyjaźń dozgonną... sam pan Damian na ucho przyznał niepytającemu go o to Sławkowi, że Drabicki nie jest czystym człowiekiem, chociaż ma — swe przymioty.